Rodzinka Violey
Dziewczyny tym razem poszły to chińskiej restauracji.
-Co zamawiasz? spytała jedna z czarownic.
-Chyba zupkę z kluskami-odpowiedziała jej dziewczyna.
-Smakowicie…Ja zamawiam noodle ostre.-powiedziała szybko
Sandra
-Jak byłaś mała nie zamawiałaś ostrych.
-Tak, to prawda ale teraz chcę spróbować ostrych.
-No to spoko.
Chwile później podszedł do nich kelner ubrany w tradycyjny
chiński strój.
-Dziewczęta co podać-Spytał z zagranicznym akcentem.
-Ja poproszę zupę z kluskami.-Odpowiedziała mu Weronica.
-A dla ciebie?-Spytał drygą dziewczynę.
-Dla mnie noodle ostre.
-Dobrze za jakies 10 minutes pszytsko będzie gotowu- Powiedział
kelner z zabawnym akcentem.
Siostry popatrzyły na siebie i na niego a później roześmiały
się.
-Ach ci Amerykanie…-Westchną chińczyk po czym poszedł do
kuchni z zamówieniami.
-Słyszałaś go?
-No, przecież nie jestem głucha- Zaśmiała się głupio Sandra.
-Jak to szło? A „za jakies 10 minutes pszystko będzie gotwu”-Zarecytowała
obco krajowca czarownica.
-Weź już przestań, jesteś nie tolerancyjna!-Upomniała ją siostra.
-Hym- Powiedziała cicho Weronica.
10 minut później…
-Spójrz nasze zamówienia.-Zawiadomiła krótko włosa długo
włosą.
-Nasz chinol-powiedziała pod nosem dziewczyna.
Nastolatek podał Sandrze noodle a na Weronice chciał wylać
zawartość talerza ale się powstrzymał.
-Proszę dziewczęta-Powiedział dokładnie obco krajowiec i
poszedł do innego stolika.
-Ty, widzisz co on chciał zrobić?-Spytała retorycznie długowłosa.
-Acha, masz za swoje.
-Weź zjedz makaron.-Powiedziała obrażona siostra.
-Dobra.-Dziewczyna wzięła plastikowy widelec i zaczęła
nawijać makaron później włożyła jedzenie do ust.
-I co?
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaali!!!!!-Krzyczała dziewczyna.
Nagle cały personel kuchni wybiegł a jeden facet wziął gaśnice
i zaczął ją psikać na oślep. Wszyscy goście szybko wyszli z budynku.
-Gde siem pali????-Spytał szef kuchni
-Mojej siostrze się pali w ustach.-Zachichotała Weronoca.
-Zapuacisz mi za to!-Powiedział surowym tonem kierownik.
Znajomy kelner poszedł do kierownika i szeptał mu do ucha:
-Szefie ta dziwczuna mnie obrazala.-Skarżył się chłopak.
-I co sz tego?
-No nie wiem- Speszył się pracownik.
-Okej płacisz mi 450 simoleonów!
-Co?
-Za ten „Zmyślony” pożar i goszczy mi wyploszylaś!
-Ej siostra nie martw się zapłacę-Powiedziała szybko
Weronica.
-Płaćcie!-Popędzał je szef kuchni.
-Już, już-Weronica wyjęła pieniądze z zielonego portfela.
-Proszę.
-I za zamówienie! Ile tam wyszło?
-67 simoleonów!- Krzyknął kelner.
-Ja zapłacę-Powiedziała Sandra.
-Panienki już nigdy tu nie wejdą.-Powiedział kierownik
lokalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie wasze komentarze motywują mnie do dalszego pisania bloga.